Niektórzy smucą się, że urlop się kończy i muszą wracać... Ja jestem szczęśliwa, że już w domu bo to był okropny urlop Już na lotnisku w Egipcie w autobusie miałam bardzo nieprzyjemną sytuację.Wepchnęli nas do autobusu jak śledzie i pech chciał, że mi wypadło stać blisko kierowcy... Po chwili czuję jak mnie ktoś ciągnie za rękę, omal się nie przewróciłam. To oczywiście kierowca ciągnął mnie żebym koło niego usiadła, zapewne ze względu na mój kolor włosów. Moje grzeczne odmowy oczywiście nie skutkowały przy okazji złapał mnie za cycki, musiałam się siłą wyrwać... Poczułam się strasznie zniesmaczona i wiedziałam już, że to nie będzie udany urlop.... Przyjechaliśmy w nocy, położyliśmy się spać a w środku nocy dziecko dostało bardzo wysokiej gorączki... Był cały rozpalony, czerwony i majaczący... W życiu się jeszcze tak nie bałam.... Jak na złość zapomniałam wziąć syrop na gorączkę, przypomniałam sobie o nim w drodze na lotnisko do Wrocławia. Staraliśmy się go troszkę ochłodzić pod letnim prysznicem (co było równie traumatycznym przeżyciem i dla nas i dla niego) a potem do recepcji żeby nas zawieźli do lekarza. U lekarza oczywiście dziecko nie chciało współpracować więc wizyta była kolejnym koszmarem... Zbadał go i dał nam syrop na gorączkę... Gorączka spadła w końcu ale przez cały urlop dziecko było zmęczone, marudzące i nie za wiele jadło. Spało po 3 godziny dziennie i o 19 zasypiało już na noc. Większość urlopu spędziliśmy więc w pokoju hotelowym :(
Nie miałam weny na zdjęcia, nie kupiłam też sobie żadnej fajnej biżuterii bo nie było na to czasu. A na lotnisku zjedliśmy chyba najdroższe hamburgery w życiu bo za 3 plus frytki zapłaciliśmy 20 dolarów :)
Na szczęście w drodze powrotnej nie mięliśmy już żadnych nieprzyjemnych sytuacji, nie licząc gbura przy odprawie paszportowej we Wrocławiu... Mówię wam ani dobry wieczór, ani dziękuję ani się nie uśmiechnie... Ale do tego już w Polsce przywykłam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz